Następnego ranka obudziłam się z nie lada zdziwieniem na
twarzy. Nawet nie wiecie w jakim byłam szoku, kiedy zobaczyłam po swoim prawym
boku Theodor’a. Blondyn w najlepsze pochłonięty był we śnie, jego szczęka
swobodnie opadała ku dołowi a z ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Fuuj jak można z nim spać, współczuje
wszystkim dziewczynom, które muszą budzić się koło niego... Delikatnie wyswobodziłam się z pościeli i na palcach by
nie obudzić brata wróciłam do swojego pokoju by jeszcze chwilkę się zdrzemnąć.
*
JUSTIN POV
Jedynym powodem dlaczego nie
rozjechałem wczoraj tej suki był mój plan, który musiałem wypełnić. Muszę
przyznać, że zaskoczyła mnie wczoraj swoją postawą, suka zachowała zimną krew .
Gdybym chciał to z palcem w dupie mógłbym za nią pojechać i jej potowarzyszyć,
nie myślcie, że mnie wyrobiła tym swoim zakręcikiem. Zwilżyłem językiem bibułową
bletkę i obróciłem gotowego już joint’a pomiędzy palcami. Wsunąłem skręta do
ust i podpaliłem go rozsiadając się wygodniej w fotelu. Zaciągnąłem się
wpuszczając dym do płuc by po chwili wypuścić go z siebie. Mimo wszystko muszę
przyznać, że Stone wyrobiła się w przeciągu tych dwóch lat. Oh skończ pierdolić Bieber, ta suka nieźle
cię urządziła.- Skarciłem się za dopuszczenie takowych myśli o tej lasce do
swojej głowy.
- Yo Bieber. – Usłyszałem
dochodzący z przedsionka głos Scooter’a. Blondyn bez problemu odnalazł mnie, bo
po prostu wiedział gdzie szukać. Scooter’a tak właściwie poznałem podczas
pobytu w Arizonie. Połączył nas wspólny biznes a to że ja się ścigam a on
dłubie w autach spowodowało, że zaczęliśmy współpracować. Był moim dobrym
kumplem a przede wszystkim zawsze mogłem na niego polegać i wiedziałem, że auta
będą wyprowadzone najlepiej, znał się na rzeczy. Siedziałem rozwalony na starej
sofie z nogami wyprostowanymi na niskiej etażerce przede mną .
- Mc'Kibben, spóźniłeś się. –
Odparłem podśmiechując pod nosem, widząc jego rozpięty rozporek i zburzone
włosy. Ciekawe kto tym razem... Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, by należycie
się przywitać. W garażu zabrzmiał charakterystyczny odgłos pyknięcia dwóch
dłoni. – Kto ? – Wyrywkowo rzuciłem przykładając do ust tlącego się joint’a.
- Michell Hartburhn. –
Odpowiedział podnosząc suwak w górę, wydmuchując dym pokiwałem z obrzydzeniem
głową. Tą dziwkę miał już chyba każdy, nie żebym był gorszy. -Stary, zamiast
siedzieć tak bezczynnie dałbyś trochę, co ? – Zdziwiony popatrzyłem się na
Scooter’a jednak po chwili zorientowałem się o co mu chodzi, oddałem.
Wydmuchując smugę dymu odchylił się, opierając głowę o wezgłowie kanapy.
- O stary, mocne. – Dodał z
uznaniem zaciągając się drugi raz. Ruszyłem do zaparkowanego samochodu i
uniosłem w górę maskę. O tak, witaj
skarbie.
- Podkręciłeś stożek ? – Spytałem
doglądając dokładnie kolejne części. Podszedłem do wielkiego stereo włączając
muzykę.
- Tak, przyrostu mocy nie
odczujesz a zredukujemy spalanie i maszynka zacznie się głośniej odzywać. –
Odpowiedział podnosząc się na równe nogi i oddając mi końcówkę skręta. - Tak
sobie myślę, że jak zdemontuję miskę olejową i będę wymieniać śruby korbowodowe
to może bym wymienił przy okazji więcej rzeczy. – To powiedziawszy oparł się o
obudowę silnika.
- Stary jeśli jedyna modyfikacja
w samochodzie to remap na 420 koni to proponuję nie ruszać śrub korbowodowych,
ich zmiana to dość delikatna operacja, nie sądzisz, że lepiej będzie to zrobić
po derbach ? – Zaproponowałem inne racjonalne wyjście z tej sprawy, teraz
niekoniecznym było rozbieranie silnika, jeśli można to zrobić po derbach, które
śmiało pociągnę z czterystoma końmi pod maską.
- Może i masz rację Bieber. – Odepchnął się od
maski wozu i skrzyżował ręce na torsie.
- A kiedy ja jej nie mam. – Zaśmiałem się
ironicznie wydmuchując dym. Opuściłem żarzący się niedopałek i przygniotłem
gasząc pod podeszwą czarnych Suprów.
*
Dzisiejszy dzień mija mi na
dokańczaniu mojej pracy semestralnej z której muszę przyznać finalnie jestem
bardzo zadowolona i mam nadzieję, że profesor Mc’Donegal uwzględni moje
starania uhonorowując mnie wysoką oceną. Temat Symboliki skene drzwi w teatrze
greckim z pewnością nie porwie młodocianego pokolenia, ale podstarzałą
fanatyczkę sztuki i niedoszłą gwiazdę teatru na Brodway’u już tak. Wybrałam się
w samotności ze słuchawkami w uszach na przebieżkę po okolicy. Rutynowo po
zrobieniu jednej rundki na około osiedla wstępuję do sklepu u pana Evans’a by
kupić wodę. Sklepikarz jest owdowiałym bardzo sympatycznym, mężczyzną w
podeszłym wieku. Kiedy byłam małą dziewczynką jego żona często raczyła mnie i
Chanel ciastkami domowego wypieku, porządni z nich ludzie, byłam nawet na
pogrzebie pani Evans. W sklepie panował dość spory ruch jak na godzinę
popołudniowej siesty. Szybko odnalazłam się pomiędzy półkami i zgarnęłam z
chłodziarki butelkę niegazowanej wody. Z uśmiechem powędrowałam w kierunku kasy
starając się uregulować nierówny oddech.
- O dzień dobry Skyler, małe
bieganko ? – Mężczyzna spojrzał na mnie
uchylając okulary i zeskanował kod kreskowy laserowym czytnikiem.
- Tak proszę pana, nic tylko dbać
o linię. – Zaśmiałam się wyjmując z kieszonki drobniaki, wyliczoną ich ilość
podałam na podstawkę. Mężczyzna odpowiednio posegregował monety i uraczył mnie
swoim uśmiechem. – Proszę, pozdrów mamę. – Polecił mężczyzna na co kulturalnie
podziękowałam. Jego świętej pamięci żona często zapraszała moją mamę na
herbatę. Nie mieli własnych dzieci przez co pewnie doskwierała im samotność.
- Miło się gawędziło, ale sam pan
widzi – Wskazałam dłonią na strój sportowy. – Muszę już lecieć, kalorie same
się nie spalą. – Zagaiłam z uśmiechem. – Dowidzenia. – Pożegnałam się
opuszczając klimatyzowany lokal. Dzisiaj było jeszcze goręcej niż wczoraj.
Szybko uzupełniłam brakującą ilość płynów w organizmie i ruszyłam do dalszego
biegu. Biegłam wzdłuż głównej Lambard Street, czyli ulicy przy której mieszam.
Zatrzymałam się przy przejściu dla pieszych i wcisnęłam przycisk. Po chwili
sygnalizator świetlny zatrzymał jadące samochody i mogłam przejść na drugą
stronę łapiąc do płuc głębsze oddechy. Ruszyłam biegiem poruszając się wzdłuż
Leuconee Street, kiedy nagle wymijający mnie samochód zatrąbił regulując
prędkość do mojego biegu. Po chwili szyba od strony pasażera opuściła się
pozwalając mi zobaczyć uśmiechającego się do mnie Bieber’a we wnętrzu pojazdu,
zaparkował przy krawężniku, skinął ręką bym podeszła do niego i tak też
zrobiłam. Nachyliłam się nad szybą, oparłszy łokcie o drzwi po jego stronie
samochodu.
- No witaj Maleńka, znowu się
spotykamy. – Powitał mnie chyba najbardziej seksownym uśmiechem na jaki było go
stać. Póki co odgoniłam od siebie domysły Chanel, nie jednemu psu Burek, nie ?
- No tak jakoś wyszło. –
Zachichotałam tłumiąc w sobie okrzyki radości. Dopiero po chwili doszło do
mnie, że nachylam się nad chłopakiem eksponując przed nim cały dekolt.
Odchrząknęłam znacząco widząc jak bezceremonialnie się tam gapił.
- A ty co tu robisz ? – Spytałam
odwracając jego uwagę od piersi i dyskretnie podciągnęłam top’a.
- Byłem w okolicy, kiedy
przebiegła koło mojego auta blond włosa cholernie seksowna piękność o długich
nogach. – Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech i charakterystyczny błysk w
oku. Przygryzłam wargę chcąc dodać kokieterii. Nie po raz pierwszy mi to
mówiono, także wiem jak się zachować.
- Och fascynujące Justin. –
Szepnęłam odpychając się od samochodu wyprostowawszy się. – A już myślałam, że
mnie śledzisz. – Westchnęłam udając zażenowaną. Jego szczęka momentalnie
napięła się i spojrzał na mnie przeczesując palcami włosy. Cholera, tak bardzo seksowny.
- Chciałabyś Maleńka… -
Powiedział, puszczając mi oczko, przez co moja wewnętrzna bogini zaczęła mnie
dopingować z pomponami i pokrzykiwać flirtuj
z nim, flirtuj !
- Noo może. – Przeciągnęłam
wywracając oczami. Zwilżył językiem opierzchnięte wargi i obrócił się w moją
stronę.
- Wyjdź gdzieś ze mną. –
Usłyszałam z jego ust słowa, które brzmiały bardziej jako rozkaz. Uniosłam jedną brew próbując rozgryźć jego
intencje.
- No nie wiem. – Droczyłam się z
nim strzepując z materiału spodenek niewidzialnego paproszka.
- No dalej Shawty, nie daj mi się
prosić. Lubię dostawać to czego chcę. - Przełknęłam ślinę blokującą mi gardło,
a chłopak zachichotał prawdopodobnie z faktu, że byłam przerażona. Może i był
przystojny, ale był też cholernie przerażający.
- No dobra. – Westchnęłam
poddając się. Zaśmiał się głupio, a ja spróbowałem zaśmiać się razem z nim, ale
zabrzmiało to nieco sztucznie. Bardziej jak rechot psychicznego przed kolejnym
elektro-wstrząsem. Chłopak wyciągnął z
kieszeni swojego czarnego iPhone’a i obrócił go kilkakrotnie między palcami. –
A tu ładnie wpiszesz mi swój numer, co ? – Uśmiechnął się z powrotem
przemawiając do mnie normalnym tonem głosu a nie jak arogancki dupek. Skinęłam
i zapisałam ciąg cyferek. – Świetnie więc. Napiszę do ciebie i podasz mi adres.
Będę o ciebie o dwudziestej. Pasuje ? – Spytał przyglądając się zawzięcie mojej
twarzy, jakbym sama nie wiedziała, że mam
wielkie czoło …
- Brzmi świetnie Justin. – Wyszczerzyłam
się na myśl o spotkaniu i już zdążyłam się rozmarzyć, pokiwałam głową
odganiając od siebie te myśli.
- Dobra niunia, to ja będę
jechał. Nie zmęcz się za bardzo. – I znowu odezwał się z tym swoim cwanym
uśmieszkiem na twarzy. Cholera. Dobra,
dopracujemy moją reakcję na jego odzywki.
- Do zobaczenia Justin. –
Pomachałam mu i wróciłam na chodnik starając się wyglądać najbardziej
profesjonalnie. Justin ruszył z piskiem opon dopingując mnie swoim klaksonem i
odjechał. Pokiwałam z dezaprobatą głową podśmiechując pod nosem. Muszę
zdecydowanie być na niego bardziej odporna, na razie muszę powiedzieć o tym
wszystkim Chanel.
*
- I ty tak po prostu zgodziłaś
się z nim wyjść ? – Oczy mojej przyjaciółki powiększyły się dwukrotnie a
szczęka mimowolnie opadła ku dołowi. Oparła tułów na krawędzi basenu
podpierając się łokciami. – No dobra, cokolwiek.
- O jejku Nels, jest niegroźny. –
Dodałam poprawiając pozycję na przybasenowym leżaku. Sączyłam przez rurkę
przepyszne mohito rozkoszując się przyjemnym orzeźwieniem w ustach, kiedy moja
przyjaciółka zanurkowała pod wodę. Tak,
miałam basen. Do mojego spotkania z Justin’em zostały trzy godziny, więc
mam jeszcze sporo czasu. Odstawiłam napój na stolik i rozpędziłam się wbijając
się pod lustro wody głową do dołu. Wynurzając się na powierzchnię zobaczyłam
plecy Nels. Stała i mnie wołała.
- Boże Chanel jestem za tobą. – Zaśmiałam
się podpływając do przyjaciółki. Zaplotłam ręce na jej karku i ułożyłam
podbródek w zagłębieniu jej szyi.
- Aaaa a myślałam, że poszłaś do
domu, czy coś w tym stylu. – Parsknęła śmiechem i zrzuciła mnie z siebie. –
Spadaj jesteś ciężka.
- A ty głupia. – Wytknęłam jej
język zbliżając się ze złowieszczym uśmieszkiem wypisanym na twarzy.
- Powtarzasz mi to codziennie. –
Westchnęła szykując się na kolejne tego dnia podtopienie.
*
Kiedy zostało mi mniej niż
czterdzieści pięć minut do wyjścia, można powiedzieć, że zaczęłam się
denerwować. Naciągnęłam na tyłek parę postrzępionych, jeans’owych short’ów z
podwyższonym stanem i ubrałam do tego czarny, luźny T-shirt do pępka.
Największym z moich problemów stał się teraz dobór odpowiednich butów nawiasem
mówiąc conversy czy lity. Jednak po chwili zastanowienia stanęło na czarnych
litach od Jeffrey’a Campbell’a. Będąc już całkowicie ubrana poprawiłam
nieznacznie makijaż, który podczas przebierania lekko się rozmazał. Nigdy nie
przesadzałam z make up’em, ja tylko nałogowo używałam kredki i tuszu do rzęs,
tyle. Szkoda mi było tracić czasu na ambitniejsze sztuki malunku na twarzy, to
nie dla mnie to dla Chanel a poza tym nie jestem wystarczająco cierpliwa. Włosy
zebrałam w wysokiego kucyka, formując później z nich niechlujnego koczka.
Całość O.O.T.D * dopełniłam rytualnym psikaniem się perfumami. Byłam gotowa i
to o dziwo przed czasem. Usłyszałam skrobanie do drzwi i chcąc nie chcąc
musiałam wstać i otworzyć je Profesorowi Doudey’owi. Kot prężnie wszedł
ocierając się o moje nogi i wskoczył na łóżko szykując się do drzemki. Wzięłam
do ręki telefon i przygotowaną szarą baseballówkę Lakers’ów, zarzucając torbę
na ramię zeszłam na parter.
- Mamo wychodzę, wrócę późno. –
Krzyknęłam wychodząc z domu kiedy na drodze właśnie pojawił się ten sam
samochód, który widziałam popołudniu. Czarny Range Rover zatrzymał się przed
moim domem. Zamknęłam za sobą bramkę i przeniosłam wzrok na Justin’a, który
zdążył już wysiąść. Chłopa nonszalancko opierał się o maskę samochodu. Zarówno
ja jak i on zlustrowaliśmy się wzrokiem w jednym momencie. Justin miał na sobie
ciemne spodnie z obniżonym krokiem z wystającą gumką bielizny na biodrach i białą
bokserkę. Srebrny łańcuch pobłyskiwał na jego szyi kontrastując ze skórzaną
kurtką. Cholernie w moim typie. –
pomyślałam i nawet nie wiedząc kiedy znalazłam się przed chłopakiem.
- No Shawty, postarałaś się. –
Zatrzymał swój wszędobylski wzrok na moich oczach i uśmiechnął się pokazując
śnieżnobiałe zęby. Zmiękły mi kolana, nie ze względu na komplement Justin’a
tylko na sposób w jaki się o mnie uśmiechnął. Położył swoją męską dłoń na moim
biodrze i przyciągnął mnie do siebie, przez co tracąc równowagę obiłam się o
jego tors. – Pięknie pachniesz Maleńka, to dla mnie ? – Spytał sunąc nosem po
mojej szyi, przysięgam, że dojdę, jeśli
zaraz nie przestanie.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. –
Zaśmiałam się odpychając go lekko od siebie. Ouh tak lepiej. Justin wysunął język zwilżając opierzchnięte wargi
i jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Z gracją starałam się wsiąść jednak znając
życie i tak wsiadłam mniej więcej jak tocząca się kupa gówna. Justin obszedł
samochód a ja ukradkiem rozejrzałam się po wnętrzu. Wow. Jego samochód wyprowadzony był w idealnym stanie. I teraz
nasuwa mi się na myśl pytanie czy Bieber dopiero odebrał go z salonu czy może
jest maniakiem jeśli chodzi o dbanie o swoje cacko ? Opadł na fotel, przekręcił
kluczyk w stacyjce i ruszył. Obserwowałam jego poczynania i to z jaką łatwością
manewruje kierownicą. Zdjął jedną rękę i sięgnął po paczkę Marlboro Red. A więc nasze gusta skupiają się na tych
samych papierosach. Tak, palę. Nie często, zależy od tego jak często jestem
zdenerwowana. Wyciągnął w kierunku mnie paczkę i wysunęłam stamtąd jednego
papierosa.
- Woah, Shawty podpalasz ? – Zapytał
głosem, który wydawał mi się najseksowniejszym głosem na świecie. – Zła Skyler.
- Wymamrotał trzymając w ustach fajkę, którą właśnie podpalał, a kierownicę
właśnie objął kolanami utrzymując wciąż prosty kurs. Wow2. – Zapaliłbym bym ci tego papierosa, ale podpala się tylko
dziwkom, wybacz. – Spojrzał na mnie spod gęstego wachlarza rzęs przechylając
głowę.
- Tak słyszałam o tym. – Wzięłam
od niego ognia i odpaliłam zaciągając się tlącym tytoniem. – Gdzie w ogóle mnie
zabierasz ? - Spytałam opierając się o
fakturę drzwi.
- Żebym jeszcze wiedział. -
Odpowiedział, uśmiechając się do mnie bezczelnie. – Nigdy nie zabierałem nigdy
dziewczyny, więc nie wiem. – Wytłumaczył wydmuchując dym. – Zaraz się coś
wymyśli. – Przygasił peta i wyrzucił przez uchyloną szybę. Przytaknęłam
machinalnie głową i dokończyłam w ciszy swojego papierosa oglądając mijany
krajobraz za oknem.
- Tak sobie właśnie pomyślałem… -
Zaczął po chwili namyślenia, skupiłam swoją uwagę na nim. – Co powiesz na mały
chillout ? – Ouh, zaraz o co chodzi ? Zmarszczyłam brwi posyłając mu
pytające spojrzenie. – Niunia, miałem na myśli małe jaranko. Coś mi się wydaje,
że jesteś zdenerwowana. – Zerknął na mnie przelotnie posyłając jeden z tych
swoich uśmieszków.
- Romantykiem to ty nie jesteś. –
Pokiwałam oburzona głową i oparłam się o zagłówek. Trzeba mieć tupet, żeby
zabierać dziewczynę na randkę, Zaraz wróć, to nawet nie jest randka, to „wyjście”
jak on to określał. Kontynuując trzeba być Bieber’em, żeby zaproponować
dziewczynie podczas „wyjścia” palenie marihuany.
- Nie mów mi, że nie lubisz niegrzecznych
chłopców Shawty, samo to, że jesteś tu teraz ze mną przeczy temu. – Wyszczerzył
się wpatrując we mnie z nieodgadnionym błyskiem w oku. Boże, straszne miał te oczy. Takie, takie…. Ouh trudne do
zinterpretowania.
- Tego nie powiedziałam. – Zachichotałam
unosząc dłonie w górę. Odgarnęłam niesforny kosmyk, który wydostał się spod
gumki i poprawiłam fryzurę, przeglądając się w lusterku.
*
[1]* OOTD - Outfit of the day - Czyli nawiasem mówiąc look na dzisiejszy dzień, czyli strój.
Powoli powoli akcja zaczyna się rozkręcać i mam nadzieję, że wkrótce powiększy się grono naszych odbiorców. Kochani, wiem, że pewnie teraz wyjdę na tą złą, nie umiejącą docenić tego co mam, ale na prawdę proszę każdego, kto przeczytał o kilka słów w komentarzu. Jestem otwarta na wszelką krytykę. Robię to dla Was i dla Was też chcę się poprawiać. Wam zajmie to dosłownie minutkę a dla mnie to czasami kilka dni pracy. Więc uprzejmie proszę o komentarze. xx
Do następnego misiaczki, kocham Was strasznie !
Męczą mnie ff o bad boyu, ale ten jest naprawdę ciekawy iiii kurcze niech się rozwija dalej :) /bieberrs_dope
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że czasem piszesz/piszecie (nwm czy piszesz to sama czy z kimś) w dwóch czasach; np. w tym rozdziale POV Justina było pisane w czasie przeszłym, a kolejne POV Skyler w teraźniejszym. Też między zdaniami przeplatają się te czasy, a tak nie powinno być. Jeśli piszesz w czasie przeszłym, pisz nim całe opowiadanie, bo to jest błąd. Nie myśl że chce cie skrytykować, specjalnie wytykać błędy czy coś, bo tak nie jest. Uwielbiam to opowiadanie, i chcę tylko pomóc. Znacznie lepiej czyta się opowiadania które są pisane poprawnie, niż takie przeciętne, pisane na szybko, jakich jest wiele. :) / @cherller
OdpowiedzUsuńŚwietne! *o* czekam na next <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńtrochę się niepokoję, ale to raczej dobrze :) nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji <3 @love_cookies3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, tylko szkoda, że teraz bd tylko co tydzień :(( życze weny i oby było słodko
OdpowiedzUsuńawww, jest! <3 jak to dobrze! JB i Skyler na hm... "randce", całkiem fajnie! ciekawe czy się zjarają i dojdzie między nimi do czegoś, miło by było, haha. + podoba mi się taki Justin, bad boy'e są najlepsi, ever! ;-D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, bejbi. ;-*
we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com
Zabije za przerwanie!!! :D Jest świetne <3 ciekawe i dosłowne <3 kocham <3 omg czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńWyczuwam słabość do Range Rovera ;> ?
OdpowiedzUsuńNo rozkręca się akcja, rozkręca, oby tak dalej :D
Haha no cóż gdyby poszli na romantyczną randkę opowiadanie straciłoby swój urok <3
Awwww *o* Nadchodź prędko kolejny weekendzie :D !
mimo tego, że jest strasznie dużo blogów o "bad boyach" to ten się różni, przyciąga do siebie i zachęca do dalszego czytania. widać, że masz na niego jakiś pomysł i to oryginalny. nie mogę się doczekać *-*
OdpowiedzUsuńBieber coś kręci i jak mniemam to będzie to niezłe...
yyyy moje podejrzeni z poprzedniego rozdziału chyba się potwierdziły :)
ciekawi mnie czy Sky zajara, chociaż myśle że tak ale zobaczy się
Rób dalej to tak jak robisz i będzie zajebiście ;3
Lovki, Czeki ;3
Super *_* jedyne co mam do rozdziałów to mieszanie czasów i gdzieniegdzie literówki ;)
OdpowiedzUsuńJesteś świetna! A twoje rozdziały...brak słów...
OdpowiedzUsuńczekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJest rewekacyjny.
OdpowiedzUsuńBoże ...
Kiedy kolejny?
U MNIE NOWY
http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuńLiczę na szczerą opinię xx
http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
22 year-old Structural Analysis Engineer Isabella Cater, hailing from Cowansville enjoys watching movies like Investigating Sex (a.k.a. Intimate Affairs) and Origami. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Ferrari 275 GTB. Przeczytaj caly artykul
OdpowiedzUsuń