sobota, 18 stycznia 2014

3. "Co powiesz na mały chillout za miastem?"

Następnego ranka obudziłam się z nie lada zdziwieniem na twarzy. Nawet nie wiecie w jakim byłam szoku, kiedy zobaczyłam po swoim prawym boku Theodor’a. Blondyn w najlepsze pochłonięty był we śnie, jego szczęka swobodnie opadała ku dołowi a z ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Fuuj jak można z nim spać, współczuje wszystkim dziewczynom, które muszą budzić się koło niego... Delikatnie wyswobodziłam się z pościeli i na palcach by nie obudzić brata wróciłam do swojego pokoju by jeszcze chwilkę się zdrzemnąć.
*
JUSTIN POV
Jedynym powodem dlaczego nie rozjechałem wczoraj tej suki był mój plan, który musiałem wypełnić. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie wczoraj swoją postawą, suka zachowała zimną krew . Gdybym chciał to z palcem w dupie mógłbym za nią pojechać i jej potowarzyszyć, nie myślcie, że mnie wyrobiła tym swoim zakręcikiem. Zwilżyłem językiem bibułową bletkę i obróciłem gotowego już joint’a pomiędzy palcami. Wsunąłem skręta do ust i podpaliłem go rozsiadając się wygodniej w fotelu. Zaciągnąłem się wpuszczając dym do płuc by po chwili wypuścić go z siebie. Mimo wszystko muszę przyznać, że Stone wyrobiła się w przeciągu tych dwóch lat. Oh skończ pierdolić Bieber, ta suka nieźle cię urządziła.- Skarciłem się za dopuszczenie takowych myśli o tej lasce do swojej głowy.
- Yo Bieber. – Usłyszałem dochodzący z przedsionka głos Scooter’a. Blondyn bez problemu odnalazł mnie, bo po prostu wiedział gdzie szukać. Scooter’a tak właściwie poznałem podczas pobytu w Arizonie. Połączył nas wspólny biznes a to że ja się ścigam a on dłubie w autach spowodowało, że zaczęliśmy współpracować. Był moim dobrym kumplem a przede wszystkim zawsze mogłem na niego polegać i wiedziałem, że auta będą wyprowadzone najlepiej, znał się na rzeczy. Siedziałem rozwalony na starej sofie z nogami wyprostowanymi na niskiej etażerce przede mną .
- Mc'Kibben, spóźniłeś się. – Odparłem podśmiechując pod nosem, widząc jego rozpięty rozporek i zburzone włosy. Ciekawe kto tym razem... Wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, by należycie się przywitać. W garażu zabrzmiał charakterystyczny odgłos pyknięcia dwóch dłoni. – Kto ? – Wyrywkowo rzuciłem przykładając do ust tlącego się joint’a.
- Michell Hartburhn. – Odpowiedział podnosząc suwak w górę, wydmuchując dym pokiwałem z obrzydzeniem głową. Tą dziwkę miał już chyba każdy, nie żebym był gorszy. -Stary, zamiast siedzieć tak bezczynnie dałbyś trochę, co ? – Zdziwiony popatrzyłem się na Scooter’a jednak po chwili zorientowałem się o co mu chodzi, oddałem. Wydmuchując smugę dymu odchylił się, opierając głowę o wezgłowie kanapy.
- O stary, mocne. – Dodał z uznaniem zaciągając się drugi raz. Ruszyłem do zaparkowanego samochodu i uniosłem w górę maskę. O tak, witaj skarbie.
- Podkręciłeś stożek ? – Spytałem doglądając dokładnie kolejne części. Podszedłem do wielkiego stereo włączając muzykę.
- Tak, przyrostu mocy nie odczujesz a zredukujemy spalanie i maszynka zacznie się głośniej odzywać. – Odpowiedział podnosząc się na równe nogi i oddając mi końcówkę skręta. - Tak sobie myślę, że jak zdemontuję miskę olejową i będę wymieniać śruby korbowodowe to może bym wymienił przy okazji więcej rzeczy. – To powiedziawszy oparł się o obudowę silnika.
- Stary jeśli jedyna modyfikacja w samochodzie to remap na 420 koni to proponuję nie ruszać śrub korbowodowych, ich zmiana to dość delikatna operacja, nie sądzisz, że lepiej będzie to zrobić po derbach ? – Zaproponowałem inne racjonalne wyjście z tej sprawy, teraz niekoniecznym było rozbieranie silnika, jeśli można to zrobić po derbach, które śmiało pociągnę z czterystoma końmi pod maską.
- Może i masz rację Bieber. – Odepchnął się od maski wozu i skrzyżował ręce na torsie.
- A kiedy ja jej nie mam. – Zaśmiałem się ironicznie wydmuchując dym. Opuściłem żarzący się niedopałek i przygniotłem gasząc pod podeszwą czarnych Suprów.
*
Dzisiejszy dzień mija mi na dokańczaniu mojej pracy semestralnej z której muszę przyznać finalnie jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że profesor Mc’Donegal uwzględni moje starania uhonorowując mnie wysoką oceną. Temat Symboliki skene drzwi w teatrze greckim z pewnością nie porwie młodocianego pokolenia, ale podstarzałą fanatyczkę sztuki i niedoszłą gwiazdę teatru na Brodway’u już tak. Wybrałam się w samotności ze słuchawkami w uszach na przebieżkę po okolicy. Rutynowo po zrobieniu jednej rundki na około osiedla wstępuję do sklepu u pana Evans’a by kupić wodę. Sklepikarz jest owdowiałym bardzo sympatycznym, mężczyzną w podeszłym wieku. Kiedy byłam małą dziewczynką jego żona często raczyła mnie i Chanel ciastkami domowego wypieku, porządni z nich ludzie, byłam nawet na pogrzebie pani Evans. W sklepie panował dość spory ruch jak na godzinę popołudniowej siesty. Szybko odnalazłam się pomiędzy półkami i zgarnęłam z chłodziarki butelkę niegazowanej wody. Z uśmiechem powędrowałam w kierunku kasy starając się uregulować nierówny oddech.
- O dzień dobry Skyler, małe bieganko ?  – Mężczyzna spojrzał na mnie uchylając okulary i zeskanował kod kreskowy laserowym czytnikiem.
- Tak proszę pana, nic tylko dbać o linię. – Zaśmiałam się wyjmując z kieszonki drobniaki, wyliczoną ich ilość podałam na podstawkę. Mężczyzna odpowiednio posegregował monety i uraczył mnie swoim uśmiechem. – Proszę, pozdrów mamę. – Polecił mężczyzna na co kulturalnie podziękowałam. Jego świętej pamięci żona często zapraszała moją mamę na herbatę. Nie mieli własnych dzieci przez co pewnie doskwierała im samotność.
- Miło się gawędziło, ale sam pan widzi – Wskazałam dłonią na strój sportowy. – Muszę już lecieć, kalorie same się nie spalą. – Zagaiłam z uśmiechem. – Dowidzenia. – Pożegnałam się opuszczając klimatyzowany lokal. Dzisiaj było jeszcze goręcej niż wczoraj. Szybko uzupełniłam brakującą ilość płynów w organizmie i ruszyłam do dalszego biegu. Biegłam wzdłuż głównej Lambard Street, czyli ulicy przy której mieszam. Zatrzymałam się przy przejściu dla pieszych i wcisnęłam przycisk. Po chwili sygnalizator świetlny zatrzymał jadące samochody i mogłam przejść na drugą stronę łapiąc do płuc głębsze oddechy. Ruszyłam biegiem poruszając się wzdłuż Leuconee Street, kiedy nagle wymijający mnie samochód zatrąbił regulując prędkość do mojego biegu. Po chwili szyba od strony pasażera opuściła się pozwalając mi zobaczyć uśmiechającego się do mnie Bieber’a we wnętrzu pojazdu, zaparkował przy krawężniku, skinął ręką bym podeszła do niego i tak też zrobiłam. Nachyliłam się nad szybą, oparłszy łokcie o drzwi po jego stronie samochodu.
- No witaj Maleńka, znowu się spotykamy. – Powitał mnie chyba najbardziej seksownym uśmiechem na jaki było go stać. Póki co odgoniłam od siebie domysły Chanel, nie jednemu psu Burek, nie ?
- No tak jakoś wyszło. – Zachichotałam tłumiąc w sobie okrzyki radości. Dopiero po chwili doszło do mnie, że nachylam się nad chłopakiem eksponując przed nim cały dekolt. Odchrząknęłam znacząco widząc jak bezceremonialnie się tam gapił.
- A ty co tu robisz ? – Spytałam odwracając jego uwagę od piersi i dyskretnie podciągnęłam top’a.
- Byłem w okolicy, kiedy przebiegła koło mojego auta blond włosa cholernie seksowna piękność o długich nogach. – Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech i charakterystyczny błysk w oku. Przygryzłam wargę chcąc dodać kokieterii. Nie po raz pierwszy mi to mówiono, także wiem jak się zachować.
- Och fascynujące Justin. – Szepnęłam odpychając się od samochodu wyprostowawszy się. – A już myślałam, że mnie śledzisz. – Westchnęłam udając zażenowaną. Jego szczęka momentalnie napięła się i spojrzał na mnie przeczesując palcami włosy. Cholera, tak bardzo seksowny.
- Chciałabyś Maleńka… - Powiedział, puszczając mi oczko, przez co moja wewnętrzna bogini zaczęła mnie dopingować z pomponami i pokrzykiwać flirtuj z nim, flirtuj !
- Noo może. – Przeciągnęłam wywracając oczami. Zwilżył językiem opierzchnięte wargi i obrócił się w moją stronę.
- Wyjdź gdzieś ze mną. – Usłyszałam z jego ust słowa, które brzmiały bardziej jako rozkaz.  Uniosłam jedną brew próbując rozgryźć jego intencje.
- No nie wiem. – Droczyłam się z nim strzepując z materiału spodenek niewidzialnego paproszka.
 width=500px- No dalej Shawty, nie daj mi się prosić. Lubię dostawać to czego chcę. - Przełknęłam ślinę blokującą mi gardło, a chłopak zachichotał prawdopodobnie z faktu, że byłam przerażona. Może i był przystojny, ale był też cholernie przerażający.
- No dobra. – Westchnęłam poddając się. Zaśmiał się głupio, a ja spróbowałem zaśmiać się razem z nim, ale zabrzmiało to nieco sztucznie. Bardziej jak rechot psychicznego przed kolejnym elektro-wstrząsem.  Chłopak wyciągnął z kieszeni swojego czarnego iPhone’a i obrócił go kilkakrotnie między palcami. – A tu ładnie wpiszesz mi swój numer, co ? – Uśmiechnął się z powrotem przemawiając do mnie normalnym tonem głosu a nie jak arogancki dupek. Skinęłam i zapisałam ciąg cyferek. – Świetnie więc. Napiszę do ciebie i podasz mi adres. Będę o ciebie o dwudziestej. Pasuje ? – Spytał przyglądając się zawzięcie mojej twarzy, jakbym sama nie wiedziała, że mam wielkie czoło …
- Brzmi świetnie Justin. – Wyszczerzyłam się na myśl o spotkaniu i już zdążyłam się rozmarzyć, pokiwałam głową odganiając od siebie te myśli.
- Dobra niunia, to ja będę jechał. Nie zmęcz się za bardzo. – I znowu odezwał się z tym swoim cwanym uśmieszkiem na twarzy. Cholera. Dobra, dopracujemy moją reakcję na jego odzywki.
- Do zobaczenia Justin. – Pomachałam mu i wróciłam na chodnik starając się wyglądać najbardziej profesjonalnie. Justin ruszył z piskiem opon dopingując mnie swoim klaksonem i odjechał. Pokiwałam z dezaprobatą głową podśmiechując pod nosem. Muszę zdecydowanie być na niego bardziej odporna, na razie muszę powiedzieć o tym wszystkim Chanel.
*
- I ty tak po prostu zgodziłaś się z nim wyjść ? – Oczy mojej przyjaciółki powiększyły się dwukrotnie a szczęka mimowolnie opadła ku dołowi. Oparła tułów na krawędzi basenu podpierając się łokciami. – No dobra, cokolwiek.
- O jejku Nels, jest niegroźny. – Dodałam poprawiając pozycję na przybasenowym leżaku. Sączyłam przez rurkę przepyszne mohito rozkoszując się przyjemnym orzeźwieniem w ustach, kiedy moja przyjaciółka zanurkowała pod wodę. Tak, miałam basen. Do mojego spotkania z Justin’em zostały trzy godziny, więc mam jeszcze sporo czasu. Odstawiłam napój na stolik i rozpędziłam się wbijając się pod lustro wody głową do dołu. Wynurzając się na powierzchnię zobaczyłam plecy Nels. Stała i mnie wołała.
- Boże Chanel jestem za tobą. – Zaśmiałam się podpływając do przyjaciółki. Zaplotłam ręce na jej karku i ułożyłam podbródek w zagłębieniu jej szyi.
- Aaaa a myślałam, że poszłaś do domu, czy coś w tym stylu. – Parsknęła śmiechem i zrzuciła mnie z siebie. – Spadaj jesteś ciężka.
- A ty głupia. – Wytknęłam jej język zbliżając się ze złowieszczym uśmieszkiem wypisanym na twarzy.
- Powtarzasz mi to codziennie. – Westchnęła szykując się na kolejne tego dnia podtopienie.
*
Kiedy zostało mi mniej niż czterdzieści pięć minut do wyjścia, można powiedzieć, że zaczęłam się denerwować. Naciągnęłam na tyłek parę postrzępionych, jeans’owych short’ów z podwyższonym stanem i ubrałam do tego czarny, luźny T-shirt do pępka. Największym z moich problemów stał się teraz dobór odpowiednich butów nawiasem mówiąc conversy czy lity. Jednak po chwili zastanowienia stanęło na czarnych litach od Jeffrey’a Campbell’a. Będąc już całkowicie ubrana poprawiłam nieznacznie makijaż, który podczas przebierania lekko się rozmazał. Nigdy nie przesadzałam z make up’em, ja tylko nałogowo używałam kredki i tuszu do rzęs, tyle. Szkoda mi było tracić czasu na ambitniejsze sztuki malunku na twarzy, to nie dla mnie to dla Chanel a poza tym nie jestem wystarczająco cierpliwa. Włosy zebrałam w wysokiego kucyka, formując później z nich niechlujnego koczka. Całość O.O.T.D * dopełniłam rytualnym psikaniem się perfumami. Byłam gotowa i to o dziwo przed czasem. Usłyszałam skrobanie do drzwi i chcąc nie chcąc musiałam wstać i otworzyć je Profesorowi Doudey’owi. Kot prężnie wszedł ocierając się o moje nogi i wskoczył na łóżko szykując się do drzemki. Wzięłam do ręki telefon i przygotowaną szarą baseballówkę Lakers’ów, zarzucając torbę na ramię zeszłam na parter.
- Mamo wychodzę, wrócę późno. – Krzyknęłam wychodząc z domu kiedy na drodze właśnie pojawił się ten sam samochód, który widziałam popołudniu. Czarny Range Rover zatrzymał się przed moim domem. Zamknęłam za sobą bramkę i przeniosłam wzrok na Justin’a, który zdążył już wysiąść. Chłopa nonszalancko opierał się o maskę samochodu. Zarówno ja jak i on zlustrowaliśmy się wzrokiem w jednym momencie. Justin miał na sobie ciemne spodnie z obniżonym krokiem z wystającą gumką bielizny na biodrach i białą bokserkę. Srebrny łańcuch pobłyskiwał na jego szyi kontrastując ze skórzaną kurtką. Cholernie w moim typie. – pomyślałam i nawet nie wiedząc kiedy znalazłam się przed chłopakiem.
- No Shawty, postarałaś się. – Zatrzymał swój wszędobylski wzrok na moich oczach i uśmiechnął się pokazując śnieżnobiałe zęby. Zmiękły mi kolana, nie ze względu na komplement Justin’a tylko na sposób w jaki się o mnie uśmiechnął. Położył swoją męską dłoń na moim biodrze i przyciągnął mnie do siebie, przez co tracąc równowagę obiłam się o jego tors. – Pięknie pachniesz Maleńka, to dla mnie ? – Spytał sunąc nosem po mojej szyi, przysięgam, że dojdę, jeśli zaraz nie przestanie.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. – Zaśmiałam się odpychając go lekko od siebie. Ouh tak lepiej. Justin wysunął język zwilżając opierzchnięte wargi i jak dżentelmen otworzył mi drzwi. Z gracją starałam się wsiąść jednak znając życie i tak wsiadłam mniej więcej jak tocząca się kupa gówna. Justin obszedł samochód a ja ukradkiem rozejrzałam się po wnętrzu. Wow. Jego samochód wyprowadzony był w idealnym stanie. I teraz nasuwa mi się na myśl pytanie czy Bieber dopiero odebrał go z salonu czy może jest maniakiem jeśli chodzi o dbanie o swoje cacko ? Opadł na fotel, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Obserwowałam jego poczynania i to z jaką łatwością manewruje kierownicą. Zdjął jedną rękę i sięgnął po paczkę Marlboro Red. A więc nasze gusta skupiają się na tych samych papierosach. Tak, palę. Nie często, zależy od tego jak często jestem zdenerwowana. Wyciągnął w kierunku mnie paczkę i wysunęłam stamtąd jednego papierosa.
- Woah, Shawty podpalasz ? – Zapytał głosem, który wydawał mi się najseksowniejszym głosem na świecie. – Zła Skyler. - Wymamrotał trzymając w ustach fajkę, którą właśnie podpalał, a kierownicę właśnie objął kolanami utrzymując wciąż prosty kurs. Wow2. – Zapaliłbym bym ci tego papierosa, ale podpala się tylko dziwkom, wybacz. – Spojrzał na mnie spod gęstego wachlarza rzęs przechylając głowę.
- Tak słyszałam o tym. – Wzięłam od niego ognia i odpaliłam zaciągając się tlącym tytoniem. – Gdzie w ogóle mnie zabierasz ? -  Spytałam opierając się o fakturę drzwi.
- Żebym jeszcze wiedział. - Odpowiedział, uśmiechając się do mnie bezczelnie. – Nigdy nie zabierałem nigdy dziewczyny, więc nie wiem. – Wytłumaczył wydmuchując dym. – Zaraz się coś wymyśli. – Przygasił peta i wyrzucił przez uchyloną szybę. Przytaknęłam machinalnie głową i dokończyłam w ciszy swojego papierosa oglądając mijany krajobraz za oknem.
- Tak sobie właśnie pomyślałem… - Zaczął po chwili namyślenia, skupiłam swoją uwagę na nim. – Co powiesz na mały chillout ? – Ouh, zaraz o co chodzi ? Zmarszczyłam brwi posyłając mu pytające spojrzenie. – Niunia, miałem na myśli małe jaranko. Coś mi się wydaje, że jesteś zdenerwowana. – Zerknął na mnie przelotnie posyłając jeden z tych swoich uśmieszków.
- Romantykiem to ty nie jesteś. – Pokiwałam oburzona głową i oparłam się o zagłówek. Trzeba mieć tupet, żeby zabierać dziewczynę na randkę, Zaraz wróć, to nawet nie jest randka, to „wyjście” jak on to określał. Kontynuując trzeba być Bieber’em, żeby zaproponować dziewczynie podczas „wyjścia” palenie marihuany.
- Nie mów mi, że nie lubisz niegrzecznych chłopców Shawty, samo to, że jesteś tu teraz ze mną przeczy temu. – Wyszczerzył się wpatrując we mnie z nieodgadnionym błyskiem w oku. Boże, straszne miał te oczy. Takie, takie…. Ouh trudne do zinterpretowania.
- Tego nie powiedziałam. – Zachichotałam unosząc dłonie w górę. Odgarnęłam niesforny kosmyk, który wydostał się spod gumki i poprawiłam fryzurę, przeglądając się w lusterku.
*
[1]* OOTD - Outfit of the day - Czyli nawiasem mówiąc look na dzisiejszy dzień, czyli strój.

Powoli powoli akcja zaczyna się rozkręcać i mam nadzieję, że wkrótce powiększy się grono naszych odbiorców. Kochani, wiem, że pewnie teraz wyjdę na tą złą, nie umiejącą docenić tego co mam, ale na prawdę proszę każdego, kto przeczytał o kilka słów w komentarzu. Jestem otwarta na wszelką krytykę. Robię to dla Was i dla Was też chcę się poprawiać. Wam zajmie to dosłownie minutkę a dla mnie to czasami kilka dni pracy. Więc uprzejmie proszę o komentarze. xx
Do następnego misiaczki, kocham Was strasznie ! 

16 komentarzy:

  1. Męczą mnie ff o bad boyu, ale ten jest naprawdę ciekawy iiii kurcze niech się rozwija dalej :) /bieberrs_dope

    OdpowiedzUsuń
  2. Zauważyłam, że czasem piszesz/piszecie (nwm czy piszesz to sama czy z kimś) w dwóch czasach; np. w tym rozdziale POV Justina było pisane w czasie przeszłym, a kolejne POV Skyler w teraźniejszym. Też między zdaniami przeplatają się te czasy, a tak nie powinno być. Jeśli piszesz w czasie przeszłym, pisz nim całe opowiadanie, bo to jest błąd. Nie myśl że chce cie skrytykować, specjalnie wytykać błędy czy coś, bo tak nie jest. Uwielbiam to opowiadanie, i chcę tylko pomóc. Znacznie lepiej czyta się opowiadania które są pisane poprawnie, niż takie przeciętne, pisane na szybko, jakich jest wiele. :) / @cherller

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! *o* czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. trochę się niepokoję, ale to raczej dobrze :) nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji <3 @love_cookies3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny, tylko szkoda, że teraz bd tylko co tydzień :(( życze weny i oby było słodko

    OdpowiedzUsuń
  7. awww, jest! <3 jak to dobrze! JB i Skyler na hm... "randce", całkiem fajnie! ciekawe czy się zjarają i dojdzie między nimi do czegoś, miło by było, haha. + podoba mi się taki Justin, bad boy'e są najlepsi, ever! ;-D
    czekam na kolejny, bejbi. ;-*

    we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabije za przerwanie!!! :D Jest świetne <3 ciekawe i dosłowne <3 kocham <3 omg czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyczuwam słabość do Range Rovera ;> ?
    No rozkręca się akcja, rozkręca, oby tak dalej :D
    Haha no cóż gdyby poszli na romantyczną randkę opowiadanie straciłoby swój urok <3
    Awwww *o* Nadchodź prędko kolejny weekendzie :D !

    OdpowiedzUsuń
  10. mimo tego, że jest strasznie dużo blogów o "bad boyach" to ten się różni, przyciąga do siebie i zachęca do dalszego czytania. widać, że masz na niego jakiś pomysł i to oryginalny. nie mogę się doczekać *-*
    Bieber coś kręci i jak mniemam to będzie to niezłe...
    yyyy moje podejrzeni z poprzedniego rozdziału chyba się potwierdziły :)
    ciekawi mnie czy Sky zajara, chociaż myśle że tak ale zobaczy się
    Rób dalej to tak jak robisz i będzie zajebiście ;3
    Lovki, Czeki ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super *_* jedyne co mam do rozdziałów to mieszanie czasów i gdzieniegdzie literówki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś świetna! A twoje rozdziały...brak słów...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest rewekacyjny.
    Boże ...
    Kiedy kolejny?

    U MNIE NOWY

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
    Liczę na szczerą opinię xx

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. 22 year-old Structural Analysis Engineer Isabella Cater, hailing from Cowansville enjoys watching movies like Investigating Sex (a.k.a. Intimate Affairs) and Origami. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Ferrari 275 GTB. Przeczytaj caly artykul

    OdpowiedzUsuń